-
Darmowa dostawa od 200 zł
-
Wysyłka w 24h
-
Dyskretna paczka
-
30 dni na zwrot
Pamiętam doskonale moją pierwszą zabawkę erotyczną. Miałam 19 lat (19! Wieki temu!) i kupiłam ją przez Internet. To był wibrator – zwykły, na baterie (bo przecież to czasy, gdy innych nie było). Czerwony. Śliczny.
Wiecie, czego bałam się wtedy najbardziej? Odebrać go na poczcie. Serio. Stałam w tej kolejce, przede mną dwie babcie i jakiś pan w kapeluszu. Do dziś pamiętam ten kapelusz.
Rany boskie… jak ja się bałam, że każdy będzie wiedział, że zamówiłam wibrator. Nie wiem czemu, ale w mojej głowie było jedno: na bank każdy wie.
A przecież paczka była zapakowana. Bez naklejki: „tu jest wibrator!”. I wtedy to miało znaczenie.
Dziś? Dziś nie wstydzę się mówić, że lubię gadżety erotyczne. Że je kupuję. Że są częścią mojego życia – zarówno gdy jestem sama, jak i wtedy, gdy mam kogoś przy swoim boku.
Ale pamiętam też moją pierwszą wizytę w sexshopie. To było miejsce jak z taniego porno – wielkie anatomiczne dildo na półkach, pióra, półmrok. Tamtego dnia nie kupiłam nic. I na długo wróciłam do zakupów w sieci.
Ale świat się zmienia. I zmieniają się też sklepy z gadżetami.
Powstają butiki erotyczne. Miejsca z klasą. Nie tylko sklepy – przestrzenie do rozmowy. Do tego, by swobodnie zapytać, skonsultować, pogadać.
Jak wygląda pierwsza wizyta w butiku erotycznym?
Zabawne pytanie… bo ona niczym się nie różni od wizyty w sklepie z bielizną. Albo w ulubionej kawiarni. Jest… naturalna. Bo przecież o to chodzi – żeby czuć się naturalnie i swobodnie.
Czy możesz chodzić i oglądać?
Możesz! Ba – niektóre gadżety są specjalnie wyłożone, żeby móc je dotknąć, poczuć strukturę, kształt, sprawdzić, jak leżą w dłoni. Czy to na pewno to, czego szukasz?
Czy jest tam sprzedawca?
Nie do końca. To raczej ktoś, z kim możesz pogadać. Zapytasz – doradzi. Pośmiejesz się – poplotkujecie.
Możesz zapytać, co kupić przyjaciółce, partnerce… albo babci. Serio. Zagadać o nowościach, trendach. A czasem wypić kawę. Bez ocen. Bez dziwnych spojrzeń. Na luzie. Bo o to właśnie chodzi.
Żyjemy w XXI wieku. Mamy prawo do erotyki. Do rozwijania swojej seksualności. Do zakupów bez wstydu, który ja czułam za pierwszym razem. I mamy też prawo nie wiedzieć, czego konkretnie chcemy. Codziennie pojawia się coś nowego. Serio!
Kiedyś kumpela powiedziała, że ma problem, bo „się zaciera” podczas seksu. Zdziwiłam się: a dlaczego nie używa żelu? Wyszło, że ma uczulenie. Tylko że wybór na rynku jest taki, że jeden uczula – a inne nie.
Mamy:
Wybieraj, testuj, pytaj. Od tego są butiki.
Nie wiem dlaczego, ale gdy mówię na spotkaniach o gadżetach erotycznych, to ludzie mają w głowie obraz: wielki kutas z żyłami. A przecież wybór jest obłędny. Kształty są niesamowite – eleganckie, subtelne, nowoczesne. Kolorystyka, struktury – można się zakochać.
O pingwinku słyszało już mnóstwo kobiet, ale takich stymulatorów jest cała masa.
Ostatnio kupiłam piękny, w kształcie kwiatu. I pomyślałam, że zamiast roślin na urodziny, moje przyjaciółki będą dostawać kwiaty rozkoszy (czyżbym stawała się nie tylko pisarką, ale i poetką? 😏).
A co z gadżetami dla mężczyzn? Kiedyś myślałam, że takowych nie ma i nie miałam pojęcia, co kupić facetowi. Ale… świat zrobił dwa kroki do przodu (albo jeden wielki skok) i dział męski jest epicki. Zajrzyjcie. Zakochajcie się. Każdy facet może znaleźć dzisiaj coś do zabawy z samym sobą albo osobą partnerską.
Ale ale – będzie też moja kobieca topka na ten miesiąc:
A wy?
Nie bójcie się poszukiwać tego, co was kręci, co podnieca.
Nie bójcie się szukać z partnerem, partnerką – to może być cudowna gra wstępna!
Nie bójcie się mówić i myśleć: chcę coś, co mnie podnieci. Co będzie w mojej sypialni.
W mojej torebce. We mnie.
Bo wiecie…
gadżety erotyczne nie gryzą. Słowo!
Natalia Dziadura
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj sięStrona zawiera treści przeznaczone dla osób pełnoletnich.